Z PAMIĘTNIKA PIELGRZYMA W FATIMIE

Wieczorem, około 19 docieramy do Fatimy w Portugalii. Trudno uwierzyć, że sto lat temu była to niewielka osada zamieszkiwana przez niewielu ubogich ludzi. Bieg historii tego miejsca, zmieniła sama Matka Boża, która w 1917 roku objawiła się trojgu dzieciom, pasącym owce na rozległej wówczas równinie. Każdego roku do Fatimy pielgrzymuje ponad pięć milionów pątników z różnych kontynentów.

Przez okna autobusu z zaciekawieniem oglądamy zabudowania miasta, liczne hotele, których w Fatimie jest około 30. Nasz ,,dom” przez najbliższe trzy noce to Dom Pielgrzyma prowadzony przez Księży Marianów. Po smacznej kolacji i zakwaterowaniu, wielu z nas indywidualnie udaje się na spacer po mieście. Oznakowania doprowadzają nas do sanktuarium Matki Bożej. Aby jednak dotrzeć do świątyni, trzeba przemierzyć ogromny dziedziniec – dużo większy niż w Lourdes. Szacuje się, że mieści się tam pół miliona ludzi. Na placu jest niewielu , ale jest dopiero 20:30. Tutaj wieczorne nabożeństwo wraz z procesją rozpoczyna się o 21:30. Powoli ludzi przybywa, gromadzą się przy kapliczce po lewej stronie placu. Nieduża kaplica Objawień zbudowana w 1919 roku obok dębu, na którym dzieci – Łucja, Hiacynta i Franciszek dostrzegły Maryję. Dzisiaj, niestety po dębie nie ma śladu. Każdy przybywający do tego świętego miejsca, chciał mieć choć niewielką drzazgę. W miejscu dębu postawiono kamienną kolumnę. W 1982 roku Jan Paweł II poświęcił przeszklony budynek, który otoczył kapliczkę i teren wokół niej. Nieopodal znajduje się specjalny piec, w którym palone są woskowe wota przedstawiające części ciała lub całe postacie cudownie uzdrowionych wiernych. Naszą uwagę zwraca także marmurowy chodnik wyróżniający się ciemniejszym kolorem od płyt pokrywających cały dziedziniec. To Droga Pokutników, która wiedzie od bramy głównej do kaplicy. Te prawie pół kilometra wielu pielgrzymów pokonuje na kolanach, niektórzy tam i z powrotem. W modlitewnym skupieniu, w indywidualnym tempie zmierzają do Matki Bożej…

Drugiego dnia, w kaplicy Domu Pielgrzyma uczestniczymy we Mszy Świętej. Po śniadaniu udajemy się na plac z całą grupą. Naszą wędrówkę rozpoczynamy od obejrzenia pomnika – wotum przywiezionego z Niemiec – to dość duży fragment muru berlińskiego. Kierujemy się w stronę sanktuarium. W latach 1928 – 1953 wzniesiono monumentalną bazylikę Matki Bożej Różańcowej. Spełniono w ten sposób życzenie Niebieskiej Pani skierowane do dzieci.

Fatimskie sanktuarium z 65 – metrową dzwonnicą i świecącym się na jej szczycie krzyżem – to centralny punkt kolumnady, która tworzy półkole. Wieńczą ją figury świętych. Tam kryją się stacje drogi krzyżowej. Kilkadziesiąt schodów doprowadza nas do wnętrza bazyliki. Jest skromne w porównaniu do Sanktuarium w Lourdes. Udajemy się do grobów dzieci – Franciszka i Hiacynty, a także siostry Łucji, która zmarła w 2005 roku. Po chwili zadumy i modlitwy wychodzimy na zewnątrz i idziemy do podziemnej świątyni znajdującej się po przeciwnej stronie placu. To bardzo nowoczesna budowla zaprojektowana przez architekta greckiego pochodzenia. W środku, naszym oczom ukazuje się świetlista mozaikowa ściana w kolorze złotym. Na niej umieszczono olbrzymi krzyż w kolorze ciemnego brązu. Charakterystyczne są portugalskie rysy twarzy Jezusa. Wnętrze jest bardzo przestronne z wieloma miejscami siedzącymi. Jest tam bardzo jasno. Niektórzy z nas mają wrażenie, że znajdują się w bardzo dużej sali wykładowej. Po wyjściu na dziedziniec, mijamy pomnik Naszego Papieża – tam oczywiście nie mogło zabraknąć pamiątkowego zdjęcia całej grupy. W drodze do autokaru dzielimy się wrażeniami i spostrzeżeniami. Fatima ma trochę inny pielgrzymkowy klimat. Jest jakby bardziej wyciszona niż Lourdes. Tutaj czuje się ducha pokuty, pojednania – oczyszczania serc. Może wynika to z tego, że to portugalskie miasteczko jest położone prawie na krańcach Europy i dociera tu trochę mniej pątników niż do Lourdes? Jeden z naszych pielgrzymów jako ciekawostkę przytoczył, że odległość z Fatimy do Pustkowa to w linii prostej 3 800 km!

W planie naszej pielgrzymki nie mogło zabraknąć odwiedzenia Adjustrel – wioski, w której mieszkały dzieci, oddalonej od Fatimy o 2 km. Tam oglądamy niskie, skromne domki, w których mieszkali ,,wybrańcy’’ Maryi. Idziemy także do ogrodu, gdzie w miejscach, w których objawił się anioł – przygotowujący pastuszków do spotkań z Matką Bożą – postawiono białe pomniki. Alejkami zmierzamy w stronę stacji drogi krzyżowej, którą chcemy odprawić. Przewodniczy jej Ksiądz Krzysztof. Podobnie jak w Lourdes, słońce mocno przygrzewa. Jest gorąco, ale wiatr powiewający od czasu do czasu, łagodzi skutki upału.

Idziemy w skupieniu, zamyśleniu, wsłuchujemy się w słowa księdza i głosy naszych serc. Tak wiele chcemy powiedzieć Jezusowi, Jego Matce, tak wielu ludzi prosiło nas o modlitwę…

Po nabożeństwie udajemy się w stronę autokaru. Po drodze wytyczonej kamiennymi alejkami, mijamy korkowe dęby, o których przeznaczeniu i wartości wiele dowiedzieliśmy się z filmu obejrzanego wcześniej w autobusie. Wracamy do hotelu. Tam trochę odpoczywamy. Po obiadokolacji przygotowujemy się na wieczorne nabożeństwo. Wielu chce tam być dużo wcześniej, aby mieć czas na indywidualną modlitwę, przejście na kolanach Drogą Pokutników.

Zapada zmrok, robi się coraz chłodniej. Dobrze, że zabraliśmy ze sobą cieplejsze okrycia. Kupujemy lampiony. Świece są w kolorze ciemnego miodu i mają charakterystyczny zapach. Idziemy do kaplicy, gdzie obok ołtarza stoi figurka Matki Bożej ze złotą koroną na głowie. Przypomina nam się znana fotografia Naszego Papieża, który pochylony przy figurce – wygląda tak, jakby wsłuchiwał się w słowa Matki, której zawierzył siebie, swój pontyfikat i całą ludzkość. Przypomina nam się – zamach na Ojca Świętego i cudowne ocalenie, które jak sam potwierdził – zawdzięcza Niebieskiej Matce. Jako wotum wdzięczności daruje Jej kulę, która miała być śmiertelna. Kula została umieszczona w koronie Matki Bożej. Koronę ufundowały portugalskie kobiety.

Rozpoczyna się wieczorne nabożeństwo, które podobnie jak w Lourdes ma charakter międzynarodowy. Odmawiamy różaniec, każdy w swoim języku. Znów powracają wspomnienia podobnych, ale jednak innych przeżyć z Lourdes, Medjugore…

Wyrusza procesja, na początku której niesiony jest biały, podświetlany krzyż. Uczestniczy w niej wielu wiernych, księży, sióstr zakonnych. Podąża z nami Matka Boża, której widocznym znakiem jest figura w kwiatach. Modlitwa trwa…, w rękach trzymamy zapalone lampiony, różańce. Nie do końca wierzymy, że jesteśmy Tu naprawdę, tak blisko Tajemnic Objawień, tak blisko Matki Bożej… Myślimy o tych, którzy pozostali w naszych domach, duchowo łączymy się z chorymi, cierpiącymi…

Po zakończonym nabożeństwie, pieszo wracamy do hotelu. Jesteśmy wyciszeni, poruszeni tym, co dane nam było przeżyć. Mimo całodziennego zmęczenia, niejednemu z nas trudno zasnąć, a kolejny dzień pielgrzymowania jest zaplanowany po brzegi

Agnieszka