13 lutego 2005 r. Siostra Łucja odeszła do nieba

Lucia dos Santos urodzona w 1907 r. w małej portugalskiej wiosce Aljustrel. Od 13 maja 1917 r. znana jako wizjonerka fatimska. Od 1921 r. nieobecna dla świata. Najpierw pod innym nazwiskiem w szkole w Porto. Od 1926 r. jako siostra doroteuszka. Od 1948 r. ukryta w karmelitańskim klasztorze w Coimbra, do 13 lutego 2005 r., do pierwszej niedzieli Wielkiego Postu, kiedy odeszła do Pana. Miała 98 lat. Zostawiła za sobą świadectwo o tym, co niebo wpisało w maleńki przysiółek o nazwie Cova da Iria – obecnie jedno z największych sanktuariów maryjnych świata. W dniu 15.02.2005 r. odbyły się uroczystości pogrzebowe w katedrze w Coimbrze.

Z woli Boga świętej pamięci Siostra Łucja przekazała nam swe widzenia nie tylko z Fatimy w 1917 r., ale także z Pontevedra w 1925 r. i z Tuy w 1929, a wraz z nimi zawarte w nich zadania dla Ojca Świętego i dla nas… Pisała do Papieży, którzy jej słuchali. Wysyłała listy do księży biskupów i kapłanów. Cierpliwie i uparcie prosiła o nawrócenie, o modlitwę i ofiarę całego Kościoła. Błagała o czystość dla kapłanów i posłuszeństwo dla osób zakonnych. Wzywała osoby świeckie do zaangażowania w życie Kościoła. Ostrzegała. Była znana i zupełnie nieznana, odgrodzona od mediów i ludzi ciekawskich ostrą regułą Karmelu. Wyłączano jej głos, gdy chciała tłumaczyć, że bieg wydarzeń rozpoczętych w 1989 r. wyznacza nie geniusz polityków czy szczęśliwy zbieg okoliczności, lecz że to dzieło Matki Najświętszej, że nasze losy prowadzi niewidzialna dla świata macierzyńska dłoń Maryi. Pozostawiła po sobie notatki, których treść miała być poznana dopiero po jej śmierci. Jedna z nich znajduje się w skarbcu sanktuarium fatimskiego w Zakopanem. Czy są tam słowa mówiące o naszej Ojczyźnie? O konkretnych osobach? Może wezwanie, by Polska powróciła do Boga?

Kto wie, czy nie była to najważniejsza osoba poprzedniego stulecia i najważniejszy drogowskaz dla obecnej epoki. Odeszła. Teraz zaczęła naprawdę żyć. W niebie z umiłowanymi Maryją i Jezusem. A na ziemi przemówi wreszcie wielkim głosem. I echo nie przestanie powtarzać jej słów przez kolejne pokolenia.

Wincenty Łaszewski