Nie tylko Carlo Acutis

Był „wtyczką” wśród młodych, aby prowadzić ich do Boga. Trwa proces beatyfikacyjny nastoletniego Mattea Fariny.

Prawie całe swoje życie Matteo, urodzony w 1990 r., spędził w Brindisi, portowym mieście na południu Włoch. Był świetnym uczniem, cenionym przez nauczycieli i lubianym przez kolegów. Pasjonował się sportem i muzyką. Wychowany w wierzącej rodzinie codziennie czytał Pismo Święte, odmawiał Różaniec, bardzo często przystępował do sakramentu pojednania, regularnie uczestniczył we Mszy św. i w adoracji eucharystycznej. Pragnął dzielić się swoją wiarą z rówieśnikami, co napotykało wiele trudności. Potraktował to jednak jak wyzwanie – starał się zrozumieć kolegów i podbić ich serca, aby zbliżyć ich do Jezusa.

Rok 2003 był dla Mattea szczególny: w maju przyjął sakrament bierzmowania, a we wrześniu, z powodu silnych ataków bólu głowy i problemów ze wzrokiem, został poddany serii badań – najpierw we Włoszech, a później w klinice w Hanowerze w Niemczech, gdzie zrobiono mu biopsję mózgu. Zdiagnozowano u niego ciężką chorobę i poddano go kilku poważnym operacjom. Do domu wrócił z paraliżem lewej ręki i nogi. Choć poruszał się na wózku inwalidzkim, nadal miał w sobie wielką energię i niesłabnącą wiarę. Powtarzał: „Każdego dnia musimy żyć tak jakby był ostatnim, ale nie w smutku śmierci, lecz w radości bycia gotowym na spotkanie z Panem!”. Zmarł w wieku 19 lat w kwietniu 2009 r. w opinii świętości, co sprawiło, że jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się stosunkowo wcześnie. W tej chwili cała dokumentacja znajduje się już w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, która zainicjowała watykańską fazę procesu.

Świetny święty chłopak

O tym, kim był Matteo Farina, opowiada Francesca Consolini, postulatorka jego procesu beatyfikacyjnego.

– Włodzimierz Rędzioch: Co najbardziej uderzyło Panią w osobie Mattea Fariny?

Francesca Consolini: Droga, którą Matteo przebył w odkrywaniu wiary. Był nią „karmiony” – przede wszystkim wspólną modlitwą, czytaniem Ewangelii i sakramentami. Stopniowo wiara ta była ożywiana coraz bardziej osobistą relacją z Bogiem, a wyrażała się w odnoszeniu się w każdych okolicznościach do Jego woli, która motywowała każde działanie chłopca. Wiara nie była dla niego tylko sprawą osobistą, czuł potrzebę przekazywania jej innym, ale w sposób dojrzały, świadomy, pełny. To niezwykłe w przypadku młodego mężczyzny, który nie miał jeszcze 19 lat…

– Matteo przyjął chrzest św. w kościele parafialnym Kapucynów. Tam narodziło się jego nabożeństwo do św. Franciszka z Asyżu i św. Ojca Pio. Jak ci dwaj święci wpłynęli na życie tego młodego człowieka?

Od św. Franciszka nauczył się miłości do ubóstwa, do prostoty życia. Powtarzał: byłoby miło być prostym, tak jak Bóg tego od nas chce. Wiedział, jak czerpać szczęście z rzeczy podstawowych, z miłości do ubogich i do stworzenia. Był szczerym ekologiem, który naprawdę uważał stworzenie za dar od Boga. Od św. Ojca Pio nauczył się natomiast czystości serca, odrazy do grzechu, nawet tego powszedniego, przekonania o konieczności częstej spowiedzi, miłości do Różańca.

W wieku 12 lat Matteo napisał: „Nauczyłem się żyć”. Jaki był jego „przepis” na życie?

Nauczył się żyć dzień po dniu, akceptować wolę Boga i odczytywać jej znaki w codziennych sprawach, takich jak choroba, szkoła, miłość do przyjaciółki Sereny, muzyka. Każdego dnia, do końca, żył w pełni, żył w Bożym świetle…

Krótkie życie Mattea pokrywa się czasowo z pontyfikatem św. Jana Pawła II. Czy wiemy, jaką rolę w życiu kandydata na ołtarze odegrał święty papież?

Jan Paweł II odgrywał w życiu Mattea rolę przewodnika – tak jak dla wielu młodych ludzi z jego pokolenia. W chwili śmierci Ojca Świętego zapisał, że był to „Papież młodzieży”, który „zawsze umiał przyjąć krzyż, zwłaszcza w cierpieniu, mając pełną świadomość, że droga do zbawienia jest jedna: Syn Boży, Jezus Chrystus, nasz Pan”. We wzrastaniu Mattea wwierze fundamentalną rolę odegrała również dogłębna lektura encykliki Benedykta XVI Deus caritas est – ona otworzyła jego serce na dojrzałą wiarę.

Przestudiowała Pani pamiętnik Mattea. Które jego fragmenty zrobiły na Pani największe wrażenie?

Wiara nie była dla niego tylko sprawą
osobistą, czuł potrzebę przekazywania jej innym.

Mamy jego dziennik, który prowadził podczas swojej pierwszej hospitalizacji w Hanowerze, ale są też inne pisma, np. listy, które napisał do klarysek, wypracowania szkolne, modlitwy. Zacytuję zaledwie kilka: „Najważniejsze jest to, abyśmy nie trzymali wiary w nas samych – musi być przekazywana innym. Naszym obowiązkiem nie jest zmuszanie kogoś do wiary, ale doprowadzenie go do poznania Boga. Jeżeli chodzi o mnie, mam nadzieję, że uda mi się zrealizować misję “Wtyczki” wśród młodych przez mówienie im o Bogu (…), bo wierzę, że tylko młody człowiek może rozmawiać z drugim młodym, a w każdym razie może to zrobić lepiej niż dorosły. Tymczasem obserwuję otaczających mnie ludzi, by wejść między nich cicho jak wirus zarazić ich chorobą, na którą nie ma lekarstwa. Miłością! Jestem Twoim sługą, Panie, czyń ze mną, co chcesz”. W innym miejscu pisze: „Chcę być lustrem, tak wyraźnym, jak to tylko możliwe, a jeśli taka jest Twoja wola, odbij światło w sercu każdego człowieka. Dziękuję za życie. Dziękuję za wiarę. Dziękuję za miłość. Jestem Twój”.

Arcydzieło Boże” zrodzone na naszej ziemi – mówi abp Domenico Caliandro z diecezji Brindisi:

Żyjemy w okresie niezwykłej łaski, ponieważ odbywa się kilka procesów beatyfikacyjnych ludzi, którzy urodzili się lub mieszkali na naszym terytorium. Najbardziej znana jest jednak postać Mattea Fariny, którego proces odbił się szczególnym echem. Matteo przyciągał wielu ludzi, którzy chcieli poznać jego życie, by czerpać wielkie korzyści z jego prostej i odważnej wiary. Można powiedzieć, że jego życie jest świadectwem młodego człowieka, który żył Ewangelią w sposób spójny i z miłością. Dla diecezji jest to znak nadziei i radości, narodziło się u nas prawdziwe arcydzieło Boże.

Życie Mattea było darem dla Boga, ale i dla ludzi, zwłaszcza dla rówieśników, o czym świadczą również jego notatki i listy oraz liczne świadectwa, które zostały zebrane. Postać tego młodzieńca pomaga też księżom, by zajmowali się tym, co naprawdę istotne, i skupiali się na modlitwie, która była dla Mattea „nośnikiem” ciągłego spotkania z Bogiem. Czasami wydaje się nam, że ważne są tylko wielkie inicjatywy, tymczasem Matteo pozwala nam odkryć, iż wielkie rzeczy można osiągnąć za pomocą prostych działań. Dla mnie i dla kapłanów jego życie pozostaje wezwaniem do rozpoczęcia na nowo głoszenia Ewangelii. Jeśli Matteo już w wieku 18 lat z wielką dojrzałością wcielał w życie ten chrześcijański ideał, to również osoby konsekrowane nie mogą zaniedbać poświęcenia się braciom, zwłaszcza najmłodszym w wierze. Matteo był w pełni zintegrowany ze światem rówieśników, ale nigdy nie zrezygnował z zasad wiary, którymi się kierował.

(Notował Włodzimierz Rędzioch)